ostatni dzień chorobowego to właściwy moment na tak zwane zebranie się do kupy.
zaczynam więc zdrowym śniadaniem, długą kąpielą i drobnymi czynnościami pielęgnacyjnymi co to przywracają jakiś wygląd.
wszystko będzie dobrze. zawsze przecież jest. jakoś.
jaglanka
1/2 szklanki suchej kaszy prażę w garnuszku, gdy zacznie ładnie pachnieć wlewam 1,5 szklanki wrzątku
gotuję na bardzo małym ogniu ok 20 minut ze szczyptą soli i cynamonu,
po koniec gotowania dodaję łyżeczkę miodu, wiórek masła, pokrojone 2-3 suszone śliwki i nektarynkę
zaczynam więc zdrowym śniadaniem, długą kąpielą i drobnymi czynnościami pielęgnacyjnymi co to przywracają jakiś wygląd.
wszystko będzie dobrze. zawsze przecież jest. jakoś.
jaglanka
1/2 szklanki suchej kaszy prażę w garnuszku, gdy zacznie ładnie pachnieć wlewam 1,5 szklanki wrzątku
gotuję na bardzo małym ogniu ok 20 minut ze szczyptą soli i cynamonu,
po koniec gotowania dodaję łyżeczkę miodu, wiórek masła, pokrojone 2-3 suszone śliwki i nektarynkę
(zainspirowała mnie Agnieszka Maciąg i jej "Smak miłości")
Jaglanka jest dobra na wszystko. Na chorobę i nawet na zbolałą duszę. Jak Mela :)
OdpowiedzUsuńArchiwum Twego bloga tez bylo pomocne:-)
OdpowiedzUsuńJoasiu kochana, natchnęłaś mnie na kaszę jaglaną, którą mam niestety w saszetkach (woreczkach), ale przecież jaki to problem z saszetek ją wysypać :)
OdpowiedzUsuńMoim natchnieniem jesteś Ty :) Na cholerę mi A.Maciąg :P
Twoje natchnienie życzy dobrego dnia:)*
Usuń