42 km maratonu

pokonał mój M. jestem dumna bezgranicznie. ba, pękam z dumy!
wprawdzie to sportowiec z krwi i kości i dusza wojownika, ale wiem ile czasu i wysiłku 
kosztowały przygotowania. konsekwencja i samozaparcie.
takie momenty to uczucie, że wszystko jest możliwe jeśli bardzo chcemy i walczymy.
zapuszkuję swe lęki i wyślę w nieznane. zrealizuję marzenia.
i zobaczę Manhattan i wypiję kawę w Barcelonie.
Lenny mi tu pasuje i moja ulubiona piosenka z płyty. volume up, dobrego dnia! :)



Komentarze

  1. Oj rozpiera, rozpiera!!!! :) te kawe w Barcelonie to tez bym wypila, i Manhattan, ehhhhhhh :) Trzymam kciki mocnoooooo! A te leki to mysle, ze juz wraz z puszka sledzi zostaly za plot wyrzucone... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygoń te lęki precz! Koniecznie! Bo masz rację, wszystko jest możliwe, jeśli tylko zależy od nas!

    A piosenka jest...bardzo nowojorska. Słucham, zamykam oczy i przenoszę się tam..., do wspomnień.
    Choć z tym miastem kojarzy mi się też bardzo jazz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cudownie, że NY to fajne wspomnienia:)
      cudownie, że trafiają się w życiu takie momenty.. (cieszę się tak jakbym to ja biegła:))

      PS zacieram ręcę na książę Marty z Jadłonomii (czy Ty również:)), będzie się działo!

      Usuń
    2. I ja czekam na Jadłonomię! Miałam nadzieję, że będzie przedsprzedaż na Targach Książki, ale niestety nie było. Jeszcze kilka dni do listopada... A potem, to już będzie czysta przyjemność czytania i gotowania! :)

      Usuń
  3. Jasne, że można wszystko, pod warunkiem, że zdrowie sprzyja i chęci są :)
    Że Manhattan i Barcelona???? No me digas :P
    Lenny... wielbię go :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pielegnuję, marzę, i wspieram M. albo on mnie raczej:)
      zaspane oko i nowy wiadomy Ci sweter:), kawa, natychmiast! :) całusy

      Usuń
  4. Wow, gratuluje! 42 kilometry! Respekt! :) Ja to najwyzej 7 km;)
    Udanego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? to naprawdę coś! :)
      udanego i dla Ciebie Olu!

      Usuń
  5. Oj podziwiam! 42 km to nie byle co!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję! Pierwszy smakuje najlepiej i zawsze się już do niego odnosi każdy ważny start. Zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz