pokonał mój M. jestem dumna bezgranicznie. ba, pękam z dumy!
wprawdzie to sportowiec z krwi i kości i dusza wojownika, ale wiem ile czasu i wysiłku
kosztowały przygotowania. konsekwencja i samozaparcie.
takie momenty to uczucie, że wszystko jest możliwe jeśli bardzo chcemy i walczymy.
zapuszkuję swe lęki i wyślę w nieznane. zrealizuję marzenia.
i zobaczę Manhattan i wypiję kawę w Barcelonie.
zapuszkuję swe lęki i wyślę w nieznane. zrealizuję marzenia.
i zobaczę Manhattan i wypiję kawę w Barcelonie.
Lenny mi tu pasuje i moja ulubiona piosenka z płyty. volume up, dobrego dnia! :)
Oj rozpiera, rozpiera!!!! :) te kawe w Barcelonie to tez bym wypila, i Manhattan, ehhhhhhh :) Trzymam kciki mocnoooooo! A te leki to mysle, ze juz wraz z puszka sledzi zostaly za plot wyrzucone... :)
OdpowiedzUsuńHe he z pewnością:-):-)
OdpowiedzUsuńWygoń te lęki precz! Koniecznie! Bo masz rację, wszystko jest możliwe, jeśli tylko zależy od nas!
OdpowiedzUsuńA piosenka jest...bardzo nowojorska. Słucham, zamykam oczy i przenoszę się tam..., do wspomnień.
Choć z tym miastem kojarzy mi się też bardzo jazz.
cudownie, że NY to fajne wspomnienia:)
Usuńcudownie, że trafiają się w życiu takie momenty.. (cieszę się tak jakbym to ja biegła:))
PS zacieram ręcę na książę Marty z Jadłonomii (czy Ty również:)), będzie się działo!
I ja czekam na Jadłonomię! Miałam nadzieję, że będzie przedsprzedaż na Targach Książki, ale niestety nie było. Jeszcze kilka dni do listopada... A potem, to już będzie czysta przyjemność czytania i gotowania! :)
UsuńJasne, że można wszystko, pod warunkiem, że zdrowie sprzyja i chęci są :)
OdpowiedzUsuńŻe Manhattan i Barcelona???? No me digas :P
Lenny... wielbię go :)
pielegnuję, marzę, i wspieram M. albo on mnie raczej:)
Usuńzaspane oko i nowy wiadomy Ci sweter:), kawa, natychmiast! :) całusy
Wow, gratuluje! 42 kilometry! Respekt! :) Ja to najwyzej 7 km;)
OdpowiedzUsuńUdanego dnia:)
Prawda? to naprawdę coś! :)
Usuńudanego i dla Ciebie Olu!
Oj podziwiam! 42 km to nie byle co!
OdpowiedzUsuńGratuluję! Pierwszy smakuje najlepiej i zawsze się już do niego odnosi każdy ważny start. Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńDumna żona dziękuje:))
OdpowiedzUsuń